No właśnie... Częstość treningów u nas ma znaczenie.
Na plus?
Gdy robię treningi np. co 2-3 dni Holy lepiej ogarnia. Więcej używa mózgu , myśli o tym co robi i to wszystko lepiej wygląda. Wiadomo - rzadsze treningi = pies bardziej najarany. Ale w naszym przypadku równa się to także psem niemyślącym, robiącym wszystko na szybko, na odpierdziel, byle jak byle tylko dostać dysk. Co z tego, że pies skacze nad głową, ma powera i jest na prawde na prawde najarany jak nie myśli o tym co robi ?
Nie wiem jak to ująć, ale plusem częstszych treningów jest też to, że pies więcej pamięta. Przykład ?
Nienawidzony przeze mnie passing. Gdy robiłyśmy go rzadko- ah jak ja go nienawidze!- ona zapominała, ze np. tydzień temu ćwiczyłyśmy szybkie powroty po złapaniu dysku i powroty bez łuków.
Gdy robimy passing częściej - ona pamięta co robiłyśmy 2-3 dni temu i już zdarza jej się robić na prawdę bardzo ładne passingi!
Jeśli chodzi o mnie też widze sporą różnice. Gdy ćwicze czesciej moje dyski lecą lepiej, dalej, potrafię je -powiedzmy- ogarnać. Tak samo z różnymi figurami. Pamiętam, w którym momencie należy wyrzucić dysk, jak daleko, jak go przechylić itd
Gdy rzucam ras na ruski rok te dyski na nowo lecą okropnie, rękę mam niewyćwiczoną, wiec za cholere nie potrafię wyrzucić ładnego dysku i to mnie bardzo denerwuje dając tym samym kopa w tyłek i powód do ruszenia dupy i ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.
Na minus?
Baardzo łatwo idzie przemęczyć psa, a baardzo trudno to odkręcać. Już raz przemęczyłam ozzika i strasznie się potem męczyłyśmy obie. Ja się frustrowałam, Holy jeszcze bardziej.
Więc należy znalesc granicę i jej nie przekroczyć. Każdy sam pewnie wie na ile stać jego psa i jak nie przesadzić z treningami. Wiadomo - wszystko należy robić z głową i wtedy każdy jest zadowolony :)
Myślę, ze nie muszę wspominać, że też baaaaardzo ważne jest nasze nastawienie do treningów.
Każdy pewnie zauważył, że wychodząc z domu i myśląc : O Boże! Jaki wiatr, nic nie wyjdzie ! Matko, ona sie jakos dziwnie zachowuje, co jak mnie oleje i nie bedzie chciała nic robic? o matko, o boze, o jezu ...! ''
Wtedy kompletnie NIC nie wychodzi i takie treningi nic nie wnoszą, a co gorsze - więcej psują niż to wszystko warte. No bo powiedzmy chce zrobić overka - oczywiscie nie wyjdzie, jestem jeszcze bardziej zła, pies wyczuwa i już się robi niefajnie..
Gdy wychodzę na trening i myślę : Ooo..! Jaka ładna pogoda! Holci Holci taka radosna, może nam wyjdzie jakiś ładny passing? ( 3:> ) ''
Wtedy nam wyjdzie, dzięki temu ja się cieszę, pies się cieszy, ptaszki śpiewają i cały świat jest cool. I to właśnie wtedy wracam do domu z bananem na pysku. I pies również bo przecież pańcia taka szczęśliwa!
Tak wiec treningi muszę robić co 2-3 dni jeśli chce mieć psa myślącego, genialnego i wracać do domu z bananem na pysku :)
Oczywiscie nie mówie, ze to ma wygladać tak ze co każdy 3 dzień ide i wale voulty. Jeśli widze, ze dziś nie mam humoru ja czy pies - odpuszczam, a na następny dzień idziemy już z lepszym humorem :) Tak samo gdy widzę, ze Holssowi się nie chce i ona sama nie ma humoru, ochoty.
Tak wiem, że nic nowego nie odkryłam i pewnie większosć z was wie o tym, o czym pisałam, ale może niektórym coś z tego, co tu napisałam, się przyda ? Kto wie.. :)
Pozdrawiamy :)