sobota, 19 kwietnia 2014

Częste treningi - plus czy minus?

No właśnie... Częstość treningów u nas ma znaczenie.
Na plus?
Gdy robię treningi np. co 2-3 dni Holy lepiej ogarnia. Więcej używa mózgu , myśli o tym co robi i to wszystko lepiej wygląda. Wiadomo - rzadsze treningi = pies bardziej najarany. Ale w naszym przypadku równa się to także psem niemyślącym, robiącym wszystko na szybko, na odpierdziel, byle jak byle tylko dostać dysk. Co z tego, że pies skacze nad głową, ma powera i jest na prawde na prawde najarany jak nie myśli o tym co robi ?
Nie wiem jak to ująć, ale plusem częstszych treningów jest też to, że pies więcej pamięta. Przykład ?
Nienawidzony przeze mnie passing. Gdy robiłyśmy go rzadko- ah jak ja go nienawidze!- ona zapominała, ze np. tydzień temu ćwiczyłyśmy szybkie powroty po złapaniu dysku i powroty bez łuków.
Gdy robimy passing częściej - ona pamięta co robiłyśmy 2-3 dni temu i już zdarza jej się robić na prawdę bardzo ładne passingi!
Jeśli chodzi o mnie też widze sporą różnice. Gdy ćwicze czesciej moje dyski lecą lepiej, dalej, potrafię je -powiedzmy- ogarnać. Tak samo z różnymi figurami. Pamiętam, w którym momencie należy wyrzucić dysk, jak daleko, jak go przechylić itd
Gdy rzucam ras na ruski rok te dyski na nowo lecą okropnie, rękę mam niewyćwiczoną, wiec za cholere nie potrafię wyrzucić ładnego dysku i to mnie bardzo denerwuje dając tym samym kopa w tyłek i powód do ruszenia dupy i ćwiczenia, ćwiczenia i jeszcze raz ćwiczenia.
Na minus?
Baardzo łatwo idzie przemęczyć psa, a baardzo trudno to odkręcać. Już raz przemęczyłam ozzika i strasznie się potem męczyłyśmy obie. Ja się frustrowałam, Holy jeszcze bardziej.
Więc należy znalesc granicę i jej nie przekroczyć. Każdy sam pewnie wie na ile stać jego psa i jak nie przesadzić z treningami. Wiadomo - wszystko należy robić z głową i wtedy każdy jest zadowolony :)

Myślę, ze nie muszę wspominać, że też baaaaardzo ważne jest nasze nastawienie do treningów.
Każdy pewnie zauważył, że wychodząc z domu i myśląc : O Boże! Jaki wiatr, nic nie wyjdzie ! Matko, ona sie jakos dziwnie zachowuje, co jak mnie oleje i nie bedzie chciała nic robic? o matko, o boze, o jezu ...! ''
Wtedy kompletnie NIC nie wychodzi i takie treningi nic nie wnoszą, a co gorsze - więcej psują niż to wszystko warte. No bo powiedzmy chce zrobić overka - oczywiscie nie wyjdzie, jestem jeszcze bardziej zła, pies wyczuwa i już się robi niefajnie..
Gdy wychodzę na trening i myślę : Ooo..! Jaka ładna pogoda! Holci Holci taka radosna, może nam wyjdzie jakiś ładny passing? ( 3:> ) ''
Wtedy nam wyjdzie, dzięki temu ja się cieszę, pies się cieszy, ptaszki śpiewają i cały świat jest cool. I to właśnie wtedy wracam do domu z bananem na pysku. I pies również bo przecież pańcia taka szczęśliwa!

Tak wiec treningi muszę robić co 2-3 dni jeśli chce mieć psa myślącego, genialnego i wracać do domu z bananem na pysku :)
Oczywiscie nie mówie, ze to ma wygladać tak ze co każdy 3 dzień ide i wale voulty. Jeśli widze, ze dziś nie mam humoru ja czy pies - odpuszczam, a na następny dzień idziemy już z lepszym humorem :) Tak samo gdy widzę, ze Holssowi się nie chce i ona sama nie ma humoru, ochoty.
Tak wiem, że nic nowego nie odkryłam i pewnie większosć z was wie o tym, o czym pisałam, ale może niektórym coś z tego, co tu napisałam, się przyda ? Kto wie.. :)
Pozdrawiamy :)

10 komentarzy:

  1. Ja też teraz więcej ćwiczę z Kentucky'm tossa :P oraz technikę skoków ;) Głównie ćwiczę rzuty i masz rację z tymi rzutami. Myślę, że może w przyszłym roku w końcu wystartuje we freestylu :) A w tym roku do Wrocławia planuję się zapisać na tossa, ale jeszcze nie jestem pewna :/ Ćwiczymy teraz a ja głównie rzuty. Kto wie może wystartujemy albo nie...

    Pozdrawiamy: D&K :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powodzenia! Trzymam kciuki :D
      Jeśli macie ogarnięte powroty i Kentucky lubi biegać za frisbee to się zapisujcie ! Przed startersami warto się zapisać na pro t&f, ponieważ jest mniejszy stres, a w nast. sezonie już będziecie obeznani z polem :) Ja żałuje, ze od razu zgłosiłyśmy się na freestyle ..
      No i jeśli będziecie we Wro to będzie okazja się spotkać ! :D

      Usuń
  2. U nas jest trochę inaczej, bo my jesteśmy jeszcze mega początkujący. Z Sonią ćwiczę około raz w tygodniu i bardzo krótko, bo ona wtedy jest najbardziej nakręcona inaczej widzę, że frisbee zaczyna ją nudzić. Z Kermitem też wyciągam dyski jakiś raz w tygodniu. On jest mega początkujący, nasze treningi sprowadzają się na razie do podstaw robionych na różnych zabawkach - wymiana zabawek, aport i sekwencja obejdź --> złap. Ale widzę w nim potencjał frisbowy, bo uwielbia zabawki, ma mocny (nawet bardzo) chwyt i świetną technikę skoku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To wszystko zależy od psa :) Chociaż może ma też tutaj kwestia tego, ze my frisbujemy już troszkę dłużej... Na początku też nie chodziłyśmy na treningu tak często :)
      Trzymam kciuki i powodzenia z psiakami! :)

      Usuń
  3. Jakiś czas temu doszłam do bardzo podobnych wniosków jeśli chodzi o częstotliwość treningów. Nie lubię mieć psa, który jest tak najarany na dysk, że wyłącza kompletnie mózg i myśli tylko o tym jak go złapać, a o np technice skoku i lądowaniu już nie. Jednak u nas drogą do zrównoważenia mózgu i driva na treningach jest trening po innych aktywnościach np bieganiu, sztuczkowaniu, lub po prostu długim miejskim spacerze z masą bodźców. Z własnego doświadczenia wiem, że jeśli pojadę z psem do parku, wypuszczę go z samochodu i dam tylko chwilę na załatwienie swoich spraw to nic z treningu nie będzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bieganie, sztuczki itd to jest rozciąganie i od tego każdy powinien zaczynać trening :)
      Ale zgadzam się to pomaga. Kiedyś nie wiedziałam o czymś takim jak rozciąganie i nie robiłam tego. Teraz gdy już to stosuje widzę różnice. Na plus oczywiscie :)

      Usuń
    2. Nie wiem czy dobrze się zrozumiałyśmy, nie chodziło mi o taką typową rozgrzewkę ze streczingiem, tylko o pewnego rodzaju "zużycie psa" na innego rodzaju aktywności. Np po zajęciach z obi, albo po joggingu mózg mojego psa przy frisbee zaczyna lepiej pracować. Nie chodzi o to żeby zajechać psa, tylko Rio ma tak dużego driva na dyski, że musi być właśnie nieco "zużyty".

      Usuń
    3. Tak, tak rozumiem ;p Ale rozgrzewka to nie tylko streching :D
      O właśnie, zabrakło mi tego słowa- 'zużyty' :D
      Holss też właśnie lepiej ogarnia po wcześniejszym lekkim wysiłku :)

      Usuń
    4. Tyle, że u nas właśnie to nie może być jakiś mega wysiłek bo jednak mój szołek potem może za bardzo się zmęczyć :) No ale to zależy indywidualnie od psa. Tak jak napisałaś - wasz Rio potrzebuje np więcej 'zużycia' niż moja Holy :)

      Usuń
  4. my też mieliśmy zagwozdkę jeśli chodzi o częstotliwość treningów...jak robiliśmy co 3 dzień, to rzeczywiście dużo pamiętał, robił rózne figury poprawnie i ładnie, ale flakowato. Właśnie bez tego drajva, po prostu wyuczone volty, overy itp. ale jak zaczęliśmy trenować rzadziej, to pies był mega najarany, odbijał się wyżej, mocniej, allleee do kitu lądował, często wyskakiwał za wcześnie i mijal się z dyskiem, lub odbijał zębami....ech i tak źle i tak niedobrze ;)

    OdpowiedzUsuń